Barcelona z dziećmi – co warto zobaczyć

Ja i Tomek byliśmy w Barcelonie wielokrotnie. Zanim się tam poznaliśmy w 2008 roku, ja przez miesiąc uczyłam się hiszpańskiego w jednej z barcelońskich szkół językowych, a Tomek mieszkał tam 6 miesięcy z pracą. Później odwiedziliśmy to miasto dwukrotnie razem, a Tomek jeszcze kilka dodatkowych razów służbowo. Łatwo się więc domyślić, że Barcelonę znamy i widzieliśmy w niej pewnie prawie wszystko co można zobaczyć. Nie mieliśmy więc potrzeby zaliczania wszystkich muzeów, kościołów itd, a chcieliśmy się skupić na naszych ulubionych miejscach oraz poznać Barcelonę pod kątem atrakcji dla dzieci. A czy się nam udało?

Barcelona to ogromne miasto. Jest głośne, jest brudne i śmierdzące. Domyślam się, że wiele osób nie będzie potrafiło znaleźć w tym wszystkim jego uroku i magii. Być może gdybym po raz pierwszy odwiedziła je właśnie jako mama z 2 dzieci w środku lata, nie potrafiłabym się nim zachwycić. Nie będę więc nikogo na siłę przekonywać, że to najpiękniejsze miasto na świecie, ale dla mnie jest warte odwiedzenia choćby ze względu na twórczość Antoniego Gaudiego, której jestem wielką fanką.

Zawsze uważałam, że Barcelona nie jest miastem przyjaznym małym dzieciom i szczerze mówiąc, w dalszym ciągu nie zmieniłam zdania. Oczywiście z dziećmi w wieku naszych jest już całkiem do ogarnięcia, ale z maluchem w wózku, ja szczerze odradzam. No chyba, że postanowimy po prostu nie korzystać z komunikacji miejskiej tylko chodzić po 20 km dziennie. My nawet jeżdżąc metrem, robiliśmy po min. 10 km. I to właśnie ze względu na metro odradzam podróż z małymi dziećmi do Barcelony. Metro jest bardzo zatłoczone, w korytarzach podziemnych, które ciągną się kilometrami, jest potwornie gorąco, na sporej ilości stacji nie ma wind, ani schodów ruchomych. Nam ciężko było poruszać się z walizkami w drodze z i na lotnisko, a co dopiero z dzieckiem w wózku. W metrze nie ma co liczyć, na to, że ktoś odda miejsce siedzące dziecku lub osobie starszej. W ogóle się zastanawiam jak osoby starsze, z dziećmi, nie mówiąc już w ogóle o niepełnosprawnych, poruszają się po Barcelonie. To miasto młodości i walki o przetrwanie. Niestety, ale ja w przestrzeni publicznej nie widziałam miejsca dla „słabszych”. To tak trochę wstępem, ale zaraz pokażę Wam nasze ulubione miejsca i postaram się przekonać, że ze starszymi dziećmi (albo bez) warto! (tylko najlepiej wiosną albo jesienią).

Parc de la Ciutadella
Mieszkaliśmy w dzielnicy El Poblenou, więc naturalnym było, że właśnie od XIX wiecznego Parku Ciutadella rozpoczęliśmy naszą przygodę z Barceloną. Tam podziwialiśmy odrestaurowaną fontannę / kaskadę ze złotymi końmi, zrobiliśmy sobie obowiązkowe zdjęcie z rzeźbą mamuta, obserwowaliśmy kaczki i inne ptaki pływające po jeziorku oraz ku uciesze dzieci, przepłynęliśmy się łódką. Zaraz przy parku znajduje się barcelońskie zoo, ale postanowiliśmy go zignorować, gdyż nie jesteśmy fanami miejskich ogrodów zoologicznych.

Dzielnica El Born
To jedna z najstarszych dzielnicy w Barcelonie, sąsiadująca z Barri Gòtic. Charakteryzuje się wąskimi, średniowiecznymi uliczkami, designerskimi sklepami, przytulnymi kafejkami oraz barami. Warto wybrać się tam chociaż na krótki spacer i zahaczyć o miejsca poniżej.

Centre de Cultura i Memòria to niedawno otwarte centrum kultury i muzeum w odrestaurowanym rynku miejskim z odkrytymi ruinami XVII wiecznej Barcelony. Dzieci bardzo chciały zobaczyć również wystawę (głównie ceramiki znalezionej w wykopaliskach), która okazała się darmowa w pierwsze niedziele miesiąca (gdyby nie nalegania Adasia, że idziemy do muzeum, pewnie nawet nie zapytalibyśmy o cenę wstępu, a tak mieliśmy miłą niespodziankę).

Bazylika Santa Maria del Mar (Matki Boskiej Morza) – przepiękna XIV-wieczna katedra gotycka, która powstała głównie dzięki pracy i finansowaniu przez lud, w przeciwieństwie do głównej Katedry, która była sponsorowana przez bogatych mieszkańców miasta.

Muzeum Picassa – to pierwsze muzeum poświęcone twórczości malarza oraz jedyne stworzone za jego życia. Posiada jedną z największych kolekcji dzieł artysty liczącą 4251 obrazów.
Uznaliśmy, że kubizm i surrealizm, to coś, co może zainteresować nasze dzieci, poza tym trochę sztuki jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Adasiowi najbardziej podobała się seria obrazów, na których dopatrzył się psów (być może to koty, ale nie wnikajmy), natomiast na widok ceramiki malowanej przez Picassa, wszyscy uznali, że też chcą malować talerze 🙂

Barri Gòtic
Dzielnica gotycka, leżąca pomiędzy El Born, El Raval, Placem Catalunya oraz portem. Podobnie jak El Born słynie z wąskich średniowiecznych uliczek, popularnych barów i restauracji. My nie spędziliśmy w niej zbyt dużo czasu, zajrzeliśmy pod katedrę (i przeżyliśmy totalny szok na widok reklamy umieszczonej na jej wieży), przespacerowaliśmy się pod El Pont del Bisbe (czyli Mostem Biskupim) oraz po Plaça Reial. Zjedliśmy też lancz w El Bosc de Les Fades (Lesie Wróżek), czyli barze, w którym ja i Tomek się poznaliśmy 🙂

Montjuïc
Czyli wzgórze położone na południu Barcelony, na szczycie którego możemy odwiedzić XVII-wieczną twierdzę, a na jej zboczach urządzono parki i ogrody tematyczne. Na szczyt Montjuïc można wjechać kolejką torową (ze stacji Paral·lel), a następnie linową (na linową musimy kupić osobne bilety), albo oczywiście wejść spacerem. Ze szczytu rozpościera się widok na miasto oraz port.
My tym razem nie mieliśmy ambicji wchodzenia na sama górę, zadowoliliśmy się jedynie placem zabaw oraz super zjeżdżalniami na zboczu wzgórza. Następnie spacerem przeszliśmy obok Pałacu Narodowego, Magicznych Fontann aż do Plaça d’Espanya.
W zachodniej części Montjuïc znajduje się miasteczko olimpijskie, czyli pamiątka z 1992 roku.

Font Màgica de Montjuïc
Czyli Magiczna Fontanna znajdująca się pomiędzy Pałacem Narodowym a Plaça d’Espanya. Latem od środy do niedzieli pomiędzy 21.30 a 22.30 można podziwiać fantastyczne muzyczno-świetlne show. W ciągu dnia fontanna jest czynna tylko w wybranych godzinach. My na podziwianie tego przedstawienia wybraliśmy się aż 2 razy. Za drugim razem przyszliśmy z pół godzinnym wyprzedzeniem, ale to i tak nie zagwarantowało nam miejsc siedzących na pobliskich schodach, tak więc, pewnie trzeba przyjść godzinę wcześniej.

Park Güell
To moje ukochane miejsce w Barcelonie. Sporych rozmiarów park w północnej części miasta. Został zaprojektowany przez Antoniego Gaudiego na życzenie jego przyjaciela Eusebiego Güella (przemysłowca barcelońskiego), który sfinansował to przedsięwzięcie. Park miał być oryginalnie osiedlem mieszkalnym dla bogatej burżuazji. Projekt nie został jednak nigdy zakończony. Powstało jedynie 5 budynków, słynny taras z bardzo długą ławką ozdobioną kolorową mozaiką oraz Sala Kolumnowa, która miała służyć jako rynek. Od 1922 park jest własnością miasta i jest udostępniony do zwiedzania.
Z tarasu parku rozpościera się panorama na całe miasto, a sam park jest idealnym miejscem zabaw dla dzieci (pod warunkiem, że temperatura jest niższa niż 30 stopni :)) Gabrysi i Adasiowi podobały się przeróżne zaułki, ukryte schodki, kolorowa ławka i słynna jaszczura przy wejściu. Gdyby nie straszny upał, pewnie zabawilibyśmy tam znacznie dłużej.
Wstęp jest płatny 10€, dzieci 7-12 lat 7€, a młodsze za darmo.

Sagrada Familia oraz inne budynki Gaudiego
Jako, że ja i Tomek zwiedzaliśmy wcześniej zarówno słynną bazylikę Sagrada Familia oraz budynki Casa Milà oraz Casa Batlló, tym razem przespacerowaliśmy się jedynie ulicą Passeig de Gràcia i pokazaliśmy je dzieciom z zewnątrz. Ale gdyby był to mój pierwszy raz w Barcelonie, na pewno nie odpuściłabym zwiedzania wewnątrz 🙂 Bilety wejściowe są bardzo drogie, więc jeżeli mielibyście wybrać jeden z 2 domów, to ja osobiście polecam bardziej Casa Milà „La Pedrera”. A do Sagrada Familia na pewno wrócimy kiedy w końcu będzie ukończona (obecnie zakończenie prac planowane jest na 2026 rok).

Casa Batlló
Casa Milà
Sagrada Familia

Tibidabo
To wzgórze królujące nad Barceloną, z którego rozpościera się widok na całe miasto. Na szczycie wzgórza znajduje się kościół Sagrat Cor oraz wesołe miasteczko. Wjazd na górę jest trochę skomplikowany, gdyż najpierw musimy dojechać metrem nr 7 na stacje Av. Tibidabo, następnie autobusem 196 albo niebieskim autobusem wliczonym w cenę Funicularu (kolejki torowej zabierającej nas na szczyt). Można kupić bilety łączone razem z wejściem do wesołego miasteczka. Właściwie sam wstęp do wesołego miasteczka nic nie kosztuje, ale oczywiście musimy mieć bransoletkę, żeby moc korzystać z atrakcji.
Kościół Sagrat Cor ze względu na swoje położenie na wzgórzu oraz architekturę, przypomina paryską bazylikę Sacre Coeur znajdującą się na wzgórzu Montmartre.
Wesołe miasteczko powstało w 1901 roku i jest najstarszym działającym wesołym miasteczkiem w Hiszpanii (i trzecim najstarszym w Europie). Nie ma w nim szalonych atrakcji takich jak wysokie i szybkie rollercoastery, ale jest za to kilka słynnych starych karuzeli, głównie służących do podziwiania widoków (a te robią wrażenie). My do wesołego miasteczka dotarliśmy ok godz. 11 i do 14 udało się nam zaliczyć może 2 atrakcje. Najdłużej stałam w kolejce 1,5 godziny! (w tym czasie dzieci zaliczyły coś innego). Na szczęście po 14 jakoś się przerzedziło i dało się już normalnie jeździć. Wieczorem jeździliśmy na jedynej kolejce górskiej 2 razy z rzędu nawet nie wysiadając z wagonika 🙂 Tak więc nasza rada, to pojechać tam dopiero popołudniu, kiedy wycieczki szkolne i kolonie już zakończą swoją wizytę.

Sagrat Cor

Muzeum Nauki – Cosmo Caixa
To Muzeum, o którego istnieniu nie mieliśmy wcześniej pojęcia, a okazało się hitem dla dzieci ostatniego dnia w Barcelonie. Położone jest pod wzgórzem Tibidabo. Muzeum oferuje różnorodne wystawy, stałe i czasowe, które prezentują środowisko, przyrodę, naukę i przestrzeń. CosmoCaixa posiada również planetarium oraz niewielki las deszczowy, z ogromnymi piraniami 🙂
My utknęliśmy w Muzeum na ponad 2 godziny robiąc różne eksperymenty i oglądając rybki. Idealne miejsce żeby schronić się przed upałem (albo deszczem).
Bilety to jedynie 6€, a dzieci do 16 lat za darmo.

W Barcelonie na pewno można znaleźć dużo innych atrakcji i miejsc wartych odwiedzenia. Fani piłki nożnej na pewno będą chcieli odwiedzić stadion Camp Nou, poza tym jest zoo, jest akwarium oraz kilka innych muzeów. Jak dla nas wystarczyło to co zobaczyliśmy (a było tego całkiem sporo). Poza tym robiliśmy wycieczki poza miasto, które opisałam już w poprzednich postach.

W pierwszym tygodniu mieszkaliśmy w hotelu Capri by Fraser Barcelona. Tam mieliśmy do dyspozycji pokój / apartament rodzinny z osobną sypialnią, pokojem dziennym z rozkładaną sofą oraz aneksem kuchennym. Jak dla nas super! Śniadania nie są wliczone w cenę, ale my i tak ogarnialiśmy je sami. Dodatkowym plusem była darmowa pralnia 🙂 A do metra 5 min spacerem.
Ostatnią noc w Barcelonie mieszkaliśmy w tej samej okolicy, ale w Holiday Inn Express Barcelona – City. Tam mieliśmy zwykły pokój, który byłby raczej ciasny na dłuższy pobyt, ale było śniadanie w cenie, a na tym zależało nam przed wylotem do domu.

Możesz również polubić…

Leave a Reply