Jezioro Garda: Salò oraz Tignale, 13-14 sierpnia 2016

Krótkie wakacje nad jeziorem Garda zostały zainspirowane przez ślub przyjaciela Tomka, który pochodzi z Południowego Tyrolu i właśnie tam mieliśmy się udać 20 sierpnia, aby świętować wspólnie z młodymi. Początkowo chcieliśmy lecieć tylko na ślub, a potem jeszcze na urlop we wrześniu, ale moja ciąża zweryfikowała nasze plany. A więc wynikowo postanowiliśmy spędzić kilka dni w okolicach jeziora Garda, a potem już w domu u przyjaciół Tomka w Tyrolu Południowym.

Lot do Bergamo mieliśmy w sobotę rano, a więc w słonecznej Italii byliśmy już koło południa. Odebranie samochodu w wypożyczali poszło nam wyjątkowo sprawnie i mogliśmy ruszać na wschód w kierunku jeziora. Kilka minut zaoszczędzone na autostradzie straciliśmy przy wyjeździe z niej, bo był straszny korek na bramkach. Potem już zwykłą drogą udaliśmy się do Salò, jednej z najbardziej popularnych miejscowości na zachodnim wybrzeżu jeziora.

Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w małej miejscowości Villanuova sul Clisi, żeby zjeść lancz. Ku naszej rozpaczy okazało się, że pizzę serwują dopiero wieczorem, ale na szczęście pyszne gnocchi i tagiatelle poprawiły nam humor.

W Salò zostawiliśmy samochód całkiem spory kawałek od centrum (trochę nieświadomi dystansu), ale po drodze trafiliśmy na turystyczny pociąg, który zabrał nas wprost na promenadę. Mega to turystyczne, ale przynajmniej nie musieliśmy wysłuchiwać marudzenia Gabrysi, a za to jej zadowolenie. Promenada w Salò okazała się bardzo przyjemna i wcale nie zatłoczona, czego się trochę obawialiśmy. Udało nam się znaleźć pyszne lody, pospacerować wzdłuż wybrzeża i powrzucać kamyki do jeziora. Potem wsiedliśmy z powrotem w nasz pociąg i ruszyliśmy w stronę parkingu, gdzie zostawiliśmy samochód.

Do naszego hotelu w małej miejscowości Tignale dotarliśmy ok 20 po krótkim błądzeniu po pobliskich górach. Tomek poszedł jeszcze na poszukiwanie pizzy, którą potem zjedliśmy na balkonie ku uciesze Gabrysi. Tego dnia nasze dziecko poszło spać super późno, ale spała tyle w samochodzie, że nie było szans zapędzić jej do łóżka wcześniej.

Cały następny dzień, a więc niedzielę, spędziliśmy w Tignale. Basen, trampolina, huśtawki, wielkie szachy w ogrodzie hotelowym, lancz w centrum wioski i z powrotem basen. Wieczorem pizza w lokalnej  pizzeri. Tomek był też biegać rano po górach, ale dla mnie był to dzień długo wyczekiwanego, błogiego lenistwa.

imageimageimageimage

Możesz również polubić…

Leave a Reply