Wadi Bani Khalid & Rezerwat Żółwi Ras al Jinz, 27 października 2019

Po opuszczeniu campu na pustyni czekał nas długi dzień pełen kolejnych przygód. Jeszcze zanim opuściliśmy Bidiyah, zaopatrzyliśmy się w jedzonko na wynos (znowu kurczak z rożna, burger dla Gabrysi, pity, hummus) i ruszyliśmy w stronę jednego z najpopularniejszych Wadi w Omanie, czyli Wadi Bani Khalid.

Jest to chyba najłatwiej dostępne Wadi w Omanie. Z parkingu wystarczy krótki spacer chodnikiem i naszym oczom ukazuje się piękna oaza pośrodku pustyni i gór. Przezroczysta, czysta woda i palmy dookoła. I to bez żadnych wspinaczek, ani długich przejazdów. Oznacza to oczywiście, że jest to też jedno z najpopularniejszych wadi, gdzie zawsze spotkamy masę turystów oraz lokali, którzy robią sobie tam pikniki nad wodą. Na miejscu okazało się, że jest tam restauracja, więc niepotrzebnie kupowaliśmy jedzenie wcześniej. No ale skoro już je mieliśmy, urządziliśmy sobie piknik. Piknik trwał bardzo krótko, bo niestety zleciały się do nas lokalne pszczoły (czy coś pszczołopodobnego) i nie dawały nam spokoju. Odczepiły się dopiero, kiedy Tomek rzucił im trochę kości z kurczaka na bok, a my w tym czasie szybko zjedliśmy co nasze.

Potem już spokojnie mogliśy korzystać z uroków wadi. Żałowaliśmy tylko, że nie mieliśmy przy sobie rękawków i kółka dla Adasia, bo woda szybko robi się głęboka. Ale Gabrysia zadowolona pływała przy brzegu, a Adaś spacerował z nami i podziwialiśmy przyrodę oraz piękne widoki. Wadi Bani Khalid jest idealne dla fanów skoków do wody ze skał. Miejsc ku temu jest tam masa. Byłam pełna podziwu dla dzieci w wieku Gabrysi, które skakały z kilkunastu metrów do wody… ja bym się nie odważyła…

Około 1 km od głównego jeziorka jest jaskinia, ale niestety nie udało się nam do niej dotrzeć, głównie dlatego, że zbyt późno postanowiliśmy się tam wybrać, a przed nami była jeszcze długa droga do Ras al Jinz.

Podsumowując Wadi Bani Khalid, jest bardzo łatwo dostępne zwykłym samochodem, a jeziorko jest dosłownie 10 min spacerem od parkingu. Na miejscu są toalety i bar. Idealne dla wszystkich 🙂

Po relaksującym popołudniu przyszedł czas na dalszą podróż na południe. Przed nami były ok 3 godziny drogi i na miejsce, czyli do Ras al Jinz, dotarliśmy dopiero ok 20. Na miejscu czekała nas niezbyt miła niespodzianka, bo pomimo, że rezerwowałam nam rodzinny namiot jeszcze na wiosnę, okazało się, że zostaliśmy zakwaterowani w pokoju w budynku głównym. Było trochę zamieszania i skarg, ale skończyło się tym, że dostaliśmy zniżkę i darmową kolację (która bynajmniej nie jest tam tania).

Ras al Jinz to miejsce lęgowe kilku gatunków żółwi morskich, głównie żółwia zielonego. Cała plaża jest objęta ochroną i wolno na nią wchodzić jedynie z przewodnikiem z rezerwatu. Oglądać żółwie można 2 razy dziennie: o 21.30 lub przed wschodem słońca. Żeby wybrać się na taką wycieczkę nie trzeba nocować w rezerwacie, ale daje nam to przywilej bycia w pierwszej grupie. Kiedy wracaliśmy do hotelu ok 22.30 jeszcze nie wszystkie grupy wyszły na oglądanie. Poza tym w niedalekiej odległości nie ma innych miejsc noclegowych, więc dla nas z dziećmi była to idealna opcja.

W Omanie, tak jak u nas, panuje już jesień, a chłodniejsza część roku to niski sezon na oglądanie żółwi. Latem na plaży w Ras al Jinz można spotkać podobno nawet kilkaset żółwi jednej nocy. Zimą mamy szczęście jeżeli spotkamy jednego. Jadąc tam pod koniec października ryzykowaliśmy, że żółwi nie spotkamy… Na szczęście udało się nam zobaczyć kilka małych żółwików, które szukały drogi do morza oraz jedną samicę składającą jajka. Niewiele, ale dzieci nie wiedziały, że może być więcej, więc i tak były bardzo podekscytowane i zadowolone. Adaś chyba nawet bardziej niż Gabrysia (ona była zmęczona późną porą). Mimo to, słuchała przewodnika całkiem uważnie, bo kilka dni później bardzo dokładnie opowiadała spotkanym przez nas Szwedom, o tym jak żółwie kopią kilka pustych dziur po to, żeby zmylić wrogów. A na jajka żółwi ochotę mają listy, ptaki i inne stworzonka. Nawet jeżeli żółwikom uda się uniknąć wrogów, mogą zabłądzić i nie trafić do morza. To już głównie nasza wina. Żółwie idą w stronę światła (księżyca odbijającego się w wodzie), więc jeżeli pojawiają się inne źródła światła (sztuczne), to mogą one pomylić drogę. Dlatego też podczas nocnego oglądania żółwi można używać jedynie latarek z czerwonym światłem – ono nie myli żółwi i mogą bezpiecznie dreptać w stronę oceanu.

Rano po śniadaniu zwiedziliśmy jeszcze muzeum znajdujące się w Rezerwacie. Można się tam dowiedzieć sporo o różnych gatunkach żółwi morskich, tym co jedzą, gdzie składają jaja i jakie są duże.

W niewielkim akwarium pływają też małe żółwiki, które zostały znalezione przez przewodników dzień wcześniej, a które pomyliły kierunki i nie umiały znaleźć drogi do morza. Żółwiki te są wypuszczane na wolność zawsze następnego dnia. Niestety nie udało się nam dopytać o tego białego żółwia ze zdjęcia poniżej, ale to chyba żółwi albinos?

Info praktyczne:

Wizyta w Ras al Jinz z noclegiem nie jest tania. Za naszą 4 zapłaciliśmy 110 OMR (nocleg ze śniadaniem + oglądanie żółwi + bonusowa kolacja, która normalnie kosztuje 8 OMR za dorosłego i 5 OMR za dziecko).

Możesz również polubić…

Leave a Reply