Wadi Rum, czyli przygoda na pustyni

Wadi Rum, to druga poza Petrą, główna atrakcja Jordanii. Każdy pewnie słyszał o czerwonej pustyni, która w wielu filmach odgrywała rolę powierzchni Marsa 🙂 My już wcześniej byliśmy na pustyni w Omanie i bardzo się nam tam podobało, dlatego też koniecznie chcieliśmy powtórzyć naszą pustynną przygodę, ale w nowym wydaniu.

Pustynia w Jordanii jest jednak zupełnie inna niż ta w Omanie. Co prawda tutaj też mamy pojedyncze wydmy piaskowe, ale głównie krajobraz tworzą przeróżne formacje skalne i kaniony. Na zwiedzanie pustyni najlepiej udać się z dobrym przewodnikiem, który swoim jeepem zawiezie Was do wybranych miejsc. Szczerze mówiąc, nie wiemy nawet, czy wolno do Wadi Rum wjeżdżać swoim samochodem…
My zdecydowaliśmy się skorzystać z usług Star City Wadi Rum, ale myślę, że cokolwiek wybierzecie będzie dobrze. Campów i przewodników w Wadi Rum jest zatrzęsienie. Praktycznie wszyscy mają podobne, wysokie oceny w internecie, oferują namioty o zbliżonym standardzie i objazdówki w te same miejsca. My wybraliśmy opcje 6 godzinnej wycieczki jeepem z lanczem na pustyni, noclegiem w namiocie beduińskim, z kolacją oraz śniadaniem.

Kanion Khazali
Mały Mostek (Little Roch Bridge, Rakhabat al-Wadak)

Nasz samochód zostawiliśmy, tak jak wszyscy, w Wadi Rum Village, skąd nasz przewodnik zabrał nas na wycieczkę. Zaczęliśmy od wielkiej wydmy, na której trochę poparzyliśmy sobie stópki 🙂 Następnie pojechaliśmy do Kanionu Khazali, słynącego z licznych inskrypcji nabatejskich znajdujących się na ścianach kanionu oraz ma Mały Mostek (Little Rock Bridge, Rakhabat al-Wadak). Nasz przewodnik chętnie robił za naszego fotografa (robiąc masę zdjęć z zoomem, czego nie lubię :)), więc mamy wyjątkowo zdjęcia we czwórkę 🙂 Po wspinaniu się na mostek, przyszedł czas na lancz, który zjedliśmy pośrodku pustyni. Nasz przewodnik rozłożył nam maty w cieniu skał i przygotował pyszne jedzonko. Część miał już gotową (ryż i kurczaka), ale sałatkę zrobił na świeżo i do tego gotował wodę na obowiązkową herbatę na małym ognisku. Dzieciom bardzo się podobał taki piknik! Po lanczu przyszedł czas na zwiedzanie Kanionu Burrah, gdzie zostaliśmy zostawieni po jego jednej stronie, a przewodnik czekał na nas po drugiej 🙂 Jego przejście zajęło nam ok pół godziny, ale muszę przyznać, że sporo czasu spędziliśmy na kulaniu się po piasku. Kolejnym punktem był Skalny most Um Fruth, który jest chyba najbardziej fotografowanym miejscem w Wadi Rum. Tym razem dzieci weszły z nami tylko do połowy, a na sam szczyt wdrapaliśmy się już sami, bo było bardzo stromo i niebezpiecznie. Aż czasem się dziwię, jacy europejczycy są odważni poza Europą 🙂 Na koniec zwiedzania zostaliśmy zawiezieni na jedną z miejscówek, z których można podziwiać zachód słońca. Na każdej większej lub mniejszej skale w okolicy było widać ludzi podziwiających to piękne przedstawienie. Była znowu obowiązkowa herbatka oraz, ku radości dzieci, ciastka 🙂 Po zachodzie słońca udaliśmy się do naszego campu, gdzie czekała na nas tradycyjna beduińska kolacja złożona z potrawy zwanej zarb (mięso i warzywa gotowane w dużej metalowej, piętrowej patelni, która jest wkładana do dołu z gorącymi węglami i zasypywana piaskiem – przygotowanie zarbu to ok 4 godziny), ryżu, sałatek i chleba. Musimy niestety przyznać, że zarb nie jest najlepszą potrawą jaka jedliśmy w Jordanii. Dzieciom w ogóle nie podeszły warzywa i kurczak ze względu na specyficzne przyprawy (inne potrawy jedli bez większych problemow). Po kolacji zebraliśmy się w innym namiocie. Było trochę rozmów i trochę gier w karty. Poza nami w campie było 5 innych turystów. A namiotów kilkanaście.

Kanion Burrah
Kanion Burrah
Skalny most Um Fruth
Nasza miejscówka na zachód słońca

Namiot, w którym mieszkaliśmy miał 5 łózek, łazienki były osobno, ale wszystko było na prawdę czyste i wyspaliśmy się bez problemu 🙂 Jedyne wyzwanie, to co robić wieczorem, kiedy dzieci już śpią, a jedynym źródłem światła jest duża lampa wisząca u sufitu namiotu? 🙂 Odpowiedź jest prosta. Też iść spać. Bo Beduini zaczynają dzień bardzo wcześnie i uparcie proponowali nam śniadanie o 6.30!!!! Nie wiem tak na prawdę, czemu się im tak spieszyło. Czy chcą się jak najszybciej pozbyć gości rano? Nam się nigdzie nie spieszyło, bo w planie mieliśmy tylko dojazd do Akaby (ok godz drogi), a przecież nie mogliśmy się zameldować do hotelu o 9 rano! Wynikowo udało nam się zjeść śniadanie po 7. W drodze do Wadi Rum Village, mieliśmy jeszcze okazje zobaczyć Źródło Lawrenca, a dzieci załapały się na krótką przejażdżkę na wielbłądach.

Nasze wrażenia? Myślę, że był to jeden z najlepszych dni jakie spędziliśmy w Jordanii. Dzieciom bardzo podobało się jeżdżenie na pace jeepa, wspinanie się na wydmy oraz na skały. Chodzenia było nie za dużo, a temperatura nie doskwierała za bardzo. Osobiście uważam, że błędem było branie wycieczki 6-cio godzinnej, bo pewnie w ciągu 4 godzin zobaczylibyśmy to samo. Na zachód słońca czekaliśmy chyba godzinę, a przecież mogliśmy jeszcze coś zobaczyć w tym czasie (np. Siedem Filarów Mądrości, bądź inne formacje skalne). Na pewno jest to punkt obowiązkowy dla wszystkich odwiedzających Jordanię, a dla dzieci niezapomniane przeżycie 🙂

Info praktyczne:
Za nocleg w namiocie z kolacją i śniadaniem zapłaciliśmy 55 JOD.
Za 6 godzinną wycieczkę jeppem z lanczem zapłaciliśmy 150 JOD (więc trochę nielogiczne te ceny, szczególnie, że sam lancz kosztował 30 JOD).
Wstęp do samej Wadi Rum jest płatny, ale jest wliczony w Jordan Pass.

Możesz również polubić…

Leave a Reply