Jak Gabrysia i Mikołaj jeździli na nartach, Zubrzyca 2016

Wiadomo, że organizacja, ośrodek i pogoda były ważne, ale w końcu najważniejsze było jeżdżenie na nartach. A konkretnie pierwsze kroki/ szusy Gabrysi i Mikołaja 🙂

W ramach wyjazdu mieliśmy naukę jazdy dla dzieci wraz z instruktorem. Pierwszego dnia dzieci zostały podzielone na grupy i przydzielone do instruktorów. Jako, że nasze dzieciaki były najmłodsze i zupełnie niemające pojęcia o nartach (oboje myśleli, że założą narty i po prostu zjadą z górki), zostały na małym stoku z dwójką fantastycznych instruktorów panią Lidką i panem Tomkiem. Mikołaj przez większość tygodnia był tylko sam na sam z panią, a Gabrysia częściowo sama z Tomkiem, a częściowo z dodatkowym dzieckiem. Początkowo Gabrysia nie chciała zostać z panem i puścić mojej ręki, ale po jakimś czasie pan zaczarował Gabrysię i drugiego dnia po prostu chwyciła go za rękę i powiedziała „pa pa mama”.

Nauka takich maluchów polega przede wszystkim na zabawie i na tym, żeby w końcu zaczęli hamować jadąc pługiem. Instruktorzy jeździli cały czas tyłem i łapali maluchy dopóki nie nauczyły się łączyć nart i kantować. Przez pierwsze dni wydawało się, że nie ma zbyt dużych postępów, ale 5 dnia wszyscy już pialiśmy z zachwytu nad naszymi dzielnymi narciarzami 🙂

Piątego dnia miałyśmy mały kryzys, bo okazało się, że pan Tomek zachorował. Gabrysia dostała nową instruktorkę – panią Małgosię, której na szczęście również udało się zaczarować Gabrysię w bardzo krótkim czasie i ani się obejrzałam już zjeżdżały razem z górki 🙂

Ostatniego dnia były zawody, w których udział brały wszystkie dzieci, również Gabrysia i Mikołaj (z paniami oczywiście). Mikołaj jechał jak mała torpeda z zawrotną prędkością, co zaoowowało spektakularną glebą, ale podniósł się raz dwa i jechał dalej. Pięknie skręcał i hamował na końcu. Gabrysia troszkę ostrożniej, ale też się udało pokonać trasę.

Podsumowując jesteśmy bardzo zadowoleni i dumni z naszych dzieci, oraz wdzięczni fantastycznym instruktorom, na których trafiliśmy.