Kotor i Tivat, 7 maja 2018

Poniedziałkowy poranek rozpoczęliśmy słonecznym spacerem wzdłuż zatoki Kotorskiej po miejscowości, w której mieszkaliśmy, czyli Prncyj. Wspięliśmy się po schodach cerkwi Rođenja Bogorodice, aby podziwiać widok na zatokę, a potem wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy do Kotoru.

Kotor to jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w tej części Europy, a więc pełno w nim zabytkowych budynków. Stare miasto otoczone jest murami obronnymi, które ciągną się na długości 4,5 km po zboczu górskim. Można po nich chodzić, my niestety musieliśmy zrezygnować ze względu na najmłodszych członków ekipy (zapomnieliśmy zabrać z domu nosidełko!)

Do Starego Miasta weszliśmy bramą południową, zwaną również  Vrata od Gurdić. Zaraz przy bramie można wejść na ruiny bastionu o tej samej nazwie, na co wszystkie dzieci miały wielką ochotę. Potem plątaliśmy się po wąskich, urokliwych uliczkach i placach Kotoru. Odwiedziliśmy m.in. cerkiew św Łukasza oraz kościół św Tryfona. Całkiem dobry obiad zjedliśmy w Cesaricy, a czas drzemki Adasia spędziliśmy  w parku przy porcie (poza bramami starego miasta).

Mowie ci, ze to mrówki… / I am telling you, those are ants…

Popołudniu pojechaliśmy do Tivat, miasteczka położonego w drugiej części  zatoki. Do Tivat z Kotoru można dojechać na dwa sposoby, my pojechaliśmy drogą wzdłuż zatoki (przez Stoliv i Lepetane), która jest bardzo wąska i dosyć nie niebezpieczna (w wielu miejscach nie ma żadnych barierek od strony wody!)

W Tivat spacerowaliśmy promenadą przypominającą te w kurortach nad Morzem Śródziemnym, dzieci bawiły się kamykami przy plaży (zawsze wiedzieliśmy, że zabawki są zbędne), a Tomek nawet zanurzył się w morzu. Na kolacje była pizza, o dziwo całkiem smaczna, mimo to, że zjedzona w bardzo turystycznym miejscu.

 

Możesz również polubić…

Leave a Reply