Jezioro Szkoderskie i Sveti Stefan, 9 maja 2018

Jezioro Szkoderskie jest największym jeziorem w południowej Europie. 2/3 jeziora leżą na terenie Czarnogóry, a 1/3 na terenie Albanii.

Wycieczkę łódką po jeziorze zaplanowaliśmy już kilka tygodni przed wyjazdem. Znalazłam lokalne biuro  organizujące wycieczki Boat Milica i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Jest to mały rodzinny biznes, a Jelena odpowiadała ekspresowo na wszystkie moje e-maile i była bardzo pomocna.

Akurat pech chciał, że w dzień wycieczki rano padał deszcze. Mieliśmy co prawda kurtki przeciwdeszczowe, a Jelena przyniosła nam jeszcze ręczniki i zapasowe peleryny, ale widziałam, że miny części ekipy były średnie. Gabrysia i Adaś raczej nie sprawiali wrażenia, że deszcz im przeszkadzał i łobuzowali na łódce ile się da. Oskar i Konrad też się rozkręcili, kiedy kapitan pozwolił im sterować łódka. Ahoj piraci!

Łódki wypływają z miejscowości Virpazar. Początkowo płynęliśmy kanałem gęsto obrośniętym szuwarami i liliami wodnymi, gdzieniegdzie pokazywały się nam ptaki. Potem wypłynęliśmy na pełne jezioro i ruszyliśmy w stronę maleńkiej wysepki, na której znajdują się ruiny wiezienia Grmožur, które jest nazywane czarnogórskim Alcatraz. Dalej nasza łódka popłynęła w stronę ujścia rzeki Moracy (tej samej, która przepływa przez Podgoricę).  Deszcz przestał padać, a wokół nas pojawił się las wyrastający wprost z rzeki. Przy lepszej pogodzie można tam wypatrzeć wiele ptaków, ale nam pokazało się tylko kilka (m.in. udało nam się spotkać pelikany). Po godzinie nasza łódka dobiła do wyspy Vranjina, gdzie wyszliśmy na brzeg po to, aby wspiąć się na górę i zwiedzić cerkiew św Mikołaja.

Po powrocie do Virpazar zjedliśmy obiad w jednej z nadbrzeżnych knajpek i ruszyliśmy na poszukiwanie winnic. Szczerze mówiąc szlo nam raczej kiepsko. Znaki na winnice były wszędzie, ale gdzie próbowaliśmy zajechać, tam spotykaliśmy tylko zamknięte bramy i puste domy. W końcu udało nam się kupić lokalne wino od pewnej wdowy, która miała problemy z matematyką 🙂

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w słynnej miejscowości Sveti Stefan, która  dla nas pozostanie na zawsze 'spoconym Stefanem’ (po szwedzku svetig = spocony). Miejscowość słynie z bardzo urokliwej wysepki pełnej domków z czerwonymi dachami. Wstęp na wyspę jest jednak tylko dla gości hotelowych bądź restauracyjnych. Wiedzieliśmy o tym wcześniej, więc spokojnie poleżeliśmy sobie na plaży z widokiem na  malownicza wysepkę.

Na kolacje był już tylko burek, czyli tradycyjny czarnogórski wypiek z ciasta francuskiego nadziewany mięsem, serem, bądź szpinakiem.

Info praktyczne:

Boat Milica: 30€ za godzinę jeżeli na łódce jest powyżej 5 osób.

 

Możesz również polubić…

Leave a Reply